Co z tą suplementacją? Po pierwsze... białko!

Suplementować się czy nie?
Moje osobiste zdanie brzmi - tak!
W dzisiejszych czasach bardzo trudno lub powiedziałabym nawet, że jest to niewykonalne, aby dostarczyć aktywnemu sportowo organizmowi odpowiednią wartość odżywczą z samego pożywienia.
Długo dojrzewałam do myśli, żeby zacząć się suplementować. Po pierwsze jestem przeciwna połykaniu tabletek, po drugie wszelkie napoje, koktajle nie służyły mi ( czułam się po nich źle) i sądziłam, że "na sucho" też mogę zbudować sylwetkę. Pewnie i można, ale...
Moim odwiecznym problemem zawsze całe życie było jedzenie! Nie lubiłam jeść, zapominałam, nie miałam nawyku. Kto czyta mojego bloga, ten wie, do czego to doprowadziło.
Od kiedy zaczęłam reegularnie uprawiać sport, w moim organiźmie zasżło wiele zmian.
 W końcu zaczęłam czuć głód i łaknienie, ale przy częstym bieganiu traciłam masę ciała. 170cm wzrostu i 51kg wagi czyniło, że wyglądałam szczupło. Byłam szczupła, a ćwiczenie na siłowni nie dawało zadowalających efektów wizualnych. Miałam wrażenie, że oprócz utraty wagi, poprawy sprężystości skóry i mięśni, wcale nie widać, że ćwiczę! A ja chciałam zbudować sylwetkę fit!

Kontuzja kolana przymusiła mnie do odpuszczenia biegania ( ale to tylko na jakiś czas), do treningu funkcjonalnego dołączył trening body combat, trx i trening siłowy. Ten ostatni miał mi pomóc zbudować mięśnie tam, gdzie ich nie było :P Drobne ramiona, szczupłe nogi, genetycznie ładna pupa, ale bez szału, a gdzie te smukłe, ładnie wyrzeźbione mięśnie???
Mogłam ćwiczyć i ćwiczyć, ale nie dostarczając mięśniom ich budulca, uprawiałam istne syzyfowe prace!

Ok! Spróbuję inaczej, zobaczymy co z tego będzie. Jak pomyślałam, tak też zrobiłam. Dieta bogata w białko, błonnik i witaminy. Usłyszałąm, że jeśli chce zbudować mięśnie tam, gdzie ich nie widać, muszę spożywać więcej białka. Niby jak mam to zrobić? Przecież jem kurczaka i ryby praktycznie codziennie. To ile mam jeszcze jesć? W tym momencie z pomocą przyszedł KFD  proponując mi wypróbowanie białka. Moja pierwsza myśl? Mam się znowu źle czuć tylko dlatego, żeby urosły mi mięśnie? W sumie kazeiny nie próbowałam, podobno to deser, może będę go jeść zamiast lodów? W głowie miałam mnóstwo myśli. No dobra! Spróbuję!


Wybrałam kazeinę micelarną o smaku tiramisu. W tym samym czasie odstawiłam produkty nabiałowe, szczególnie mleko, po którym czułam się najgorzej. Tak więc moje białko rozrabiałam z wodą. Zastanawiałam się, czy będzie smaczne? Ku mojemu zdziwieniu kazeina micelarna w formie deseru, jest bardzo smaczna i przyjmuje konsystencje kaszki mannej. Smak nie jest sztuczny. Czuć zapach kawy. Syte i pożywne. Nie polecam tej konsystencji po treningowo w szejkerze, bo można się nie doczekać :P Deser jest bardzo gęsty ;) Jednak dodając węcej wody, możemy go bardziej rozwodnić i wypić z szejkera. Standardowe przygotowanie jest smaczne, może zastąpić nam posiłek ( zdarzało mi się wykorzystać ten patent w trasie). Jednak najbardziej lubię wykorzystywać białko, dodając je do omletów białkowych! Są rewelacyjne! Bardziej chrupkie, pożywniejsze, no i ten smak... Ogromnie polecam! Robi robotę!
Ekspertem nie jestem, więc kieruję Wszystkich zainteresowanych TUTAJ , gdzie dowiesz się najwięcej ;)



Efekt? Czy go widzę, czy go czuję?
Nie wiem co niby powinnam czuć? Wprowadzając ćwiczenia siłowe, a zmniejszając cardio, mam plus 4kg na wadze. Jem 3 razy więcej, niż jeszcze w maju. Rozmiar ubrania się nie zmienił. Waga stoi w miejscu, mimo, że czasem cheat meal zamienia się w cheat weekend.No i przede wszystkim pojawiły się mięśnie tam, gdzie ich nie widziałam ;) Szersze barki, widoczny biceps, już nie szczupłe, a umięśnione nogi, okrągłe pośladki, wyrzeźbione placy, no i brzuch, nad którym wiecznie pracuje.
Budowanie sylwetki to ciężka i długoterminowa praca. Nie jestem nawet w połowie do wymarzonej sylwetki. Jednak mam świadomość, że trzeba żyć! Nie chcę kosztem zdrowia zbudować idealnej sylwetki. Nie mam zamiaru rezygnować z radości życia, tylko po to, żeby super wyglądać. Ja chcę być przede wszystkim zdrowa i sprawna! Budowanie sylwetki w moim przypadku, to szukanie złotego środka między radością z życia, a samodyscypliną i ciężką pracą.
Nie dajmy się zwariować! Zdrowie najważniejsze! Radość z życia przede wszystkim! Niech ta ciężka praca będzie radością i pasją, a nie obowiązkiem, których nikt z nas nie lubi.


Share:

8 komentarze

  1. Oj ja też jestem przeciwna suplementacji, ale chyba tez muszę się czymś wspomóc.. Bo bez odpowiedniej ilości białka nic nie będzie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi, że widzę różnicę po stosowaniu białka. W krótkim czasie bo jakiś miesiąc do 1,5 stosuje i widzę jak ciało zaczęło się zmieniać.

      Usuń
  2. cześć
    nominowałam Cię do "Top 3 aktywnego i zdrowego życia" zapraszam do udziału w zabawie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Tez miałam tą kazeinę ktora sie zachwycałam bo jest pyszna ale... poczytaj- kobiety nie powinny spożywać kazeiny, powiedzą ci to wszyscy (znający się na rzeczy) sportowcy- ja tez zaciągnełam rady u kilku dziewczyn startujących w zawodach i opinia się powtorzyła. Zapobiega to spalaniu tłuszczu i zbyt długo (jak na kobiete) sie uwalnia. niestety dla nas zostają tylko zwykłe serwatki białkowe (nie wystepujace niestety w formie budyniu- przeszukalam wszystko co mozliwe). Chcesz schudnąc i sie wyrezeżbic - porzuć kazeinę (boli :( )

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z Tobą, że długo, bo aż do 8h uwalnia się kazeina. Ja osobiście stosuję ją już od czasu do czasu, jedząć ją jako np deser, czy dodając ją do śniadaniowych omletów. Myślę, że sobie krzywdy takim dawkowaniem nie zrobie, ale fakt...do treningów będzie trzeba używać serewatki :(

    OdpowiedzUsuń